Kolejny dzień spokojnej żeglugi mija bez przygód. Południowe wybrzeże Sardyni jest niezwykle różnorodne – z jednej strony podziwiamy pionowe ściany skalne opadające z kilkudziesięciu metrów do wody, a z drugiej przez prawie 2 godziny płyniemy wzdłuż najdłuższej piaszczystej plaży Sardynii tzw. La Pineta ciągnącej się na ponad 10km. Krajobrazy wciąż piękne i wciąż nam się nie nudzą.
Wieczorem kotwiczymy w zatoczce tuż obok ruin starorzymskiego miasta Nora. W ruinach zachowały się całkiem pokaźne fragmenty Colosseum, forum romanum i willi patrycjuszy. Niestety zwiedzanie jest w godzinach dziennych z przewodnikiem a teren zamknięty ogrodzeniem, więc nam pozostaje podziwianie rui z pokładu jachtu.
Zatoka okazuje się bardzo popularna i wieczór spędzamy w towarzystwie kilku jachtów stojących w odległościach ok.10m jeden od drugiego. Kameralnie to nie będzie, ale i tak jest pięknie. Noc zapowiada się ciepła, a jako że jest to ostatnia noc na jachcie postanawiam spędzić ją w kokpicie. W zatoce w nocy wytwarza się bardzo nieprzyjemna fala, która tłucze jachtem z burty na burtę, do tego jest chłodnawo, muszę ubrać się w polarową bluzę i ciepłe skarpety, ale widok rozgwieżdżonego nieba rekompensuje te niewygody.