Geoblog.pl    MaG    Podróże    Moto Chorwacja 2010    W poszukiwaniu NIEautostrad oraz motoraj
Zwiń mapę
2010
25
maj

W poszukiwaniu NIEautostrad oraz motoraj

 
Chorwacja
Chorwacja, Senj
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 953 km
 
Wstajemy ok. 8:30 i ogarniamy nasze obozowisko. Robię kilka fotek węgierskiego morza i lokalnej fauny w postaci węża wodnego.
Robimy sobie szybkie śniadanie, zwijamy szpeje do kufrów i w drogę. Jeszcze nad Balatonem próbujemy się wdrapać na zamek, ale niestety droga kończy się w lesie pod nim, więc tylko fotka z dołu z głównej trasy i w drogę. Przed nami objazd Baltonu od północy, dojazd do autostrady i nudny kawałek dojazdu do granicy tą autostradą właśnie. Przed granicą mała konsternacja – znaki nad drogą pokazują: Letenye-granica z HR w prawo i … Letenye – granica z HR w lewo. Bądź człowieku mądry i pisz wiersze! Skręcamy w prawo i po chwili jesteśmy na granicy, na której oprócz nas jest tylko dwójka celników. Pani celniczka coś tam po węgiersku, potem po niemiecku majaczy ze słowem „autostrada” – no to pokazujemy jej kwity zapłaty za węgierskie autostrady, które mamy w portfelach. Ta się załamuje i woła kolegę. Na szczęście ten jest cywilizowany i po angielsku nam tłumaczy, że to jest przejście w Letenye ale tylko dla Chorwatów i Węgrów, a drugie przejście jest też w Letenye, ale gdzie indziej i musimy się wrócić. Robimy kółko przez wioski i po chwili mamy matrix – jesteśmy znowu przy tych samych tablicach. Teraz skręcamy w lewo i dojeżdżamy do granicy. Niestety od razu za granicą zaczyna się płatna autostrada chorwacka, z której uciekamy po może 5km płacąc po 1 EUR. Zjeżdżamy na małą stację bezynową, tankujemy, pijemy kawkę. Tu ciekawostka – Pani przynosi mi rachunek z kasy fiskalnej i jest na nim 12 KN, no to szukamy w portfelu jakichś kun z poprzednich pobytów w Chorwacji i znajdują 10 KN, po czym zaczynam szukać drobnych, ale Pani mi przerywa i z uśmiechem mówi „Dobro, ne treba…” Normalnie urokiem osobistym zapłaciłem czy jak?
Okazało się, że nie ma nic za darmo i te darowane 2 KN to rodzaj czaru rzucanego na podróżnych przez chorwackie czarownice… Wcześniej z Robsonem ustaliliśmy, że jakkolwiek chorwackie tempo u jakość budowania autostrad są powalające, ale co dobre autem to niekoniecznie motocyklem więc mamy plan ominąć je wszystkie i dojechać na wybrzeże podrzędnymi drogami. Ustawiamy w GPS (Nokia Maps 3.03) trasę BEZ autostrad, BEZ dróg płatnych na Senj i dzida. Lecimy jakieś 20 minut przez piękne polne dróżki powykręcany jak kiszki węża, po drodze uroczę chorwackie wioski, machające rękami dzieci, pięknie jest, po czym wyjeżdżamy… na autostradę tuż przez bramkami na których płaciliśmy po 1 EUR niecałą godzinę wcześniej. Nosz q.rva! Zawijamy przez plastikowe barierki i zjeżdżamy z powrotem. GPS idzie w kąt, wyciągamy… atlas Europy i próbujemy się nawigować na znaki kolejnych miejscowości, dzięki czemu zataczamy piękną, nikomu niepotrzebną pętlę ok.100 km: Prelog, Cakovec, Ludbreg… Tutaj zorientowaliśmy się, że mogliśmy do niego dojechać jakieś 6 razy krócej, ale nas to ni zraża. W Koprivnicy kupujemy na stacji szczegółową mapę Chorwacji i gdy ją studiujemy zagaduje nas lokalny motocyklista na jakimś WildStarze. Okazuje się, że nawet drogi zaznaczone na najnowszej mapie jako „normalne” już w tym roku są autostradami. Miazga! Na szczęście wskazuje nam też drogę z Karlovaca do Senji i kilka razy określa ją jako „Beatiful Road!”. Decydujemy z Robsonem, że dojedziemy do „autocziesty”, miniemy nią Zagrzeb i pociągniemy do Karlovaca, gdzie zjedziemy na ową „piękną drogę” do Senj. Z Koprivnicy lecimy więc nadal bocznymi przez Kriżevce do Vrbovca i tam wskakujemy na autostradę. Na niej ruch jak w mieście, wiatr miotający moim „GoldWingiem” powyżej 130 km/h i zero widoków. Odcinek do Karlocaca to jedynie km, które trzeba przejechać. W Karlovac wbijamy się do Centrum w poszukiwaniu knajpy – po 20 minutach jeżdżenia wszędzie widzimy napisy „Cafe Bar”, „Drink Bar” ale nigdzie „Restoran” czy „Konoba”. Co jest? Nie jedzą tutaj? W końcu kelener z pubu wskazuje nam restaurację, gdzie zjadamy doskonały posiłek – mieszanka ich mięs z grila (wszytkie lokalne specjały) zwala mnie z nóg… Jest godzina 17:30, a my nadal w Karlovac i mamy jakieś 120 km do Senji.
Tym razem udaje mi się w GPS ustawić trasę bez autostrady (trzeba uważać, bo wszystkie chorwacki znaki drogowe ciągną nieubłaganie do ich płatnych autostrad – czują w tym biznes) i wyjeżdżamy na drogę numer 23 Karlovac-Senji przez Generalski Stol, Josipdol, Brinje. Całe 120 km tej drogi to jeden wielki motocyklowy RAJ – asfalt równy, dziury po zimie połatane idealnie, na całej drodze nie ma km prostej drogi, generalnie cały czas jest sekwencja zakrętów lewy/prawy/lewy/prawy… o zmieniającym się promieniu – w górach w okolicach Vrbnika są ciasne aż do klasycznych agrafkowych serpentyn, ale na całej drodze kierownik motocykla cały czas ma co robić i ma banana na twarzy. Każdy kolejny zakręt schodzimy niżej, bo po poprzednim nabieramy pewności siebie, coraz mniej przyhamowania, coraz śmielej ręka odkręca manetkę na wyjściu z łuku. Patrzę na jadącego przede mną Robsona i nie wierzę, że Africa Twin może tak się składać, po chwili uzmysławiam sobie, że przecież jadę za nim tym samym torem jazdy i z taką samą prędkością, więc składam Sztormiak identycznie nisko. Na 120 km drogi wyprzedziliśmy może 2 tiry i 3 osobówki, minęliśmy jeszcze mniej, cały ruch idzie równoległą autostradą, więc jest pięknie. Na całej drodze zatrzymujemy się raz – przy ruinach twierdzy Vrbnik, skąd po raz pierwszy widać Jadro czyli Morze Adriatyckie. Kilka fotek na górze i już szaleńcza jazda serpentynami w dół do Senji. Tam po krótkiej objazdówce portu zajeżdżamy na znaną Robertowi z poprzedniego wypadu kwaterę i lądujemy w apartamencie z widokiem na zamek i morze.

Prysznic, spacer do miasta, Karlovacko, w końcu winko na tarasie i znowu wrażenia z jazdy – obydwaj nie możemy dojść do siebie po tej pięknej trasce z Karlovaca. Ja do tej pory jak o niej pomyślę to mam banana na twarzy. Miasto jeszcze puste, knajpy zamknięte, sklepów po 22:00 brak, wino kupujemy na stacji benzynowej. Kolejne blisko 600 km nawinięte na opony, które teraz już pozamykane.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
MaG
Marcin Gałązkiewicz
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 68 wpisów68 5 komentarzy5 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.09.2011 - 18.09.2011
 
 
09.09.2010 - 19.09.2010
 
 
07.07.2010 - 25.07.2010