Geoblog.pl    MaG    Podróże    Sardynia na żaglach    Lenistwo...
Zwiń mapę
2010
11
lip

Lenistwo...

 
Włochy
Włochy, Alghero
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1605 km
 
Śniadanie zamówione dzień wcześniej na 10:00 już na nas czeka w jadalni – same słodkie rzeczy oczywiście: croissanty nadziewane czekoladą, kremem waniliowym, słodkie suchary, dżem, nutella, jogurty, sok do tego wybór herbat i bardzo smaczna kawa z ekspresu. Już wiem za co moje siostrzenice tak kochają Włochy... :)
Plan na dzisiaj jest prosty – plaża i lenistwo, a wieczorem mecz finałów mistrzostw świata Hiszpania – Holandia, na który jesteśmy umówieni z naszymi kapitanami, o ile dopłyną już dzisiaj do Alghero.
Plaża miejska spełnia nasze wymagania – jest jakieś 7 minut spacerkiem od naszej kwatery, ma piękny czysty piasek i czystą wodę, do tego urokliwy widok na Capo Caccia – najbardziej na północny zachód wysunięty cypel Sardynii. Bierzemy 2 leżaki (parasole już wszystkie wydane) i reszta dnia mija nam na „smażeniu cycków” oraz kąpielom w ciepłym i czystym Morzu Sardyńskim. O 18:00 zwijamy się do domu po drodze robiąc zakupy w BILLI – lokalną odmianą ricotty, pomidorki, jakieś ludzkie pieczywo, do tego dużo wody i zimne piwo.
O 19:00 jesteśmy już w knajpie na rogu, gdzie jest wystawiona plazma i ma być transmisja meczu. Mówię, że potrzebujemy stolik na 10 osób na czas meczu i po chwili siedzimy przy połączonych stolikach. TV jest od nas jakieś 6-7 m i szału z widocznością nie ma, ale zawsze to coś. Magda przysyła nam SMS-a, że im jeszcze chwilę zejdzie, więc nie czekając na nich zjadamy z Anią kolację. Magda z Adamem i dotychczasową załogą Geronimo docierają do nas już z 5 minut po rozpoczęciu meczu. Witamy się, siadają zamawiają piwo, jest wesoło… Niestety do czasu bo kelner po chwili dopytuje się ich czy będą coś jedli, po czym stwierdza, że oni MUSZĄ coś zjeść . Adam tłumaczy grzecznie, że nie są głodni, ale na pewno będą zamawiać dużo piwa, więc o rachunek się nie musi obawiać. Kelner jednak wyraźnie jest zdenerwowany i po chwili przychodzi z informacją, że… nie możemy tu zostać bo to jest „restaurant” a nie bar. Na moją uwagę, że mają napisane „Pizzeria, Bar, Ristorante” reaguje tyko pretensją do mnie, że to ja chciałem stolik dla 10 osób i najlepiej, żeby teraz coś jeszcze zamówił. Nie chce mi się z nim dyskutować, więc zbywamy go tylko, że jak skończymy zamówione i przyniesione piwo to pójdziemy po czym z premedytacją pijemy to piwo do końca pierwszej połowy meczu. Płacimy i lecimy niemal biegiem na starówkę, gdzie wg zapewnień Adama są knajpy z telewizorami wystawionymi na ulicę. Rzeczywiście na starówce trwa mundial – na jednych ryneczkach skupiska Holendrów i ich zwolenników, na innych Hiszpanów, telewizory na ścianach lub w oknach, ludzie siedzą i stoją gdzie się da i żywo dopingują piłkarzy. Wreszcie i my stajemy na ryneczku z TV na ścianie kamienicy, gdzie przeważają zwolennicy Hiszpanii, która dla naszych kapitanów jest drugą ojczyzną. Piwo w barze drogie jak cholera, ale i tak każdy je kupuje i wspólnie oglądamy drugą połowę i dogrywkę meczu. Po zwycięstwie Hiszpanów w mieście panuje prawdziwa fiesta – Alghero historycznie ma silne historyczne związki z Hiszpanią, przez wiele lat panowało tu królestwo katalońskie i do tej pory nietrudno usłyszeć język hiszpański na ulicach. Tego wieczoru o mieście krążą samochody z flagami Hiszpanii, słychać hiszpańskie śpiewy i okrzyki „Viva Espania!”
Po meczu idziemy jeszcze z resztą starej załogi na jacht i wspólnie pijemy winko słuchając relacji z ich rejsu z Balearów na Sardynię oraz planując wstępnie trasę naszego rejsu. Później już tylko 15 minut spacerem przez miasto i jesteśmy w naszej Arenaria B&B.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
MaG
Marcin Gałązkiewicz
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 68 wpisów68 5 komentarzy5 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.09.2011 - 18.09.2011
 
 
09.09.2010 - 19.09.2010
 
 
07.07.2010 - 25.07.2010