Geoblog.pl    MaG    Podróże    Sardynia na żaglach    Mini MotoSardynia... ;)
Zwiń mapę
2010
12
lip

Mini MotoSardynia... ;)

 
Włochy
Włochy, Alghero
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1605 km
 
Po śniadaniu lecę na miasto wypożyczyć skuter, bo chcemy trochę pojeździć po okolicy Alghero, zobaczyć interior wyspy. W pierwszej upatrzonej wypożyczalni nic już nie mają (no jest już po 11:00), ale w następnej jest kilka maszyn. Ostatecznie decyduję się na duży i komfortowy skuter Aprilia Scarabeo 200 ccm w pięknym kolorze włoskiej czerwieni na wzór Ferari… Koszt motocykla (na pojemność powyżej 50 ccm jest na Sardynii wymagane normalne motocyklowe prawo jazdy jak u nas) to 45 EUR za dobę + 500 EUR kaucji na wypadek szkód. W tej cenie są 2 kaski typu „jet”, kufer centralny, łańcuch do zapięcia moto i ubezpieczenie OC, nie ma natomiast AC.
Wracam szybko na kwaterę, pakujemy sprzęt plażowy i aparat do kufra i jedziemy. Najpierw czeka nas przyspieszona aklimatyzacja w tutejszym ruchu ulicznym czyli przejazd ulicami Alghero. Jak to na południu Włoch – zasady są dwie: kto jest pierwszy ten lepszy oraz kto ma głośniejszy klakson i mniej wyobraźni ten ma pierwszeństwo przejazdu. Żeby nie było tak źle – w porównaniu np. z mieszkańcami Neapol sardyńscy kierowcy są i tak bardziej zdyscyplinowani, gdyż primo przestrzegają świateł, secundo są wręcz niesamowicie wyczuleni i uprzejmi dla pieszych, dzięki czemu poruszanie się pieszo jest łatwe i przyjemne. Poruszanie się skuterem już takie proste nie jest, ale wprawa w przepychaniu się dwukrotnie większym i cięższym motocyklem w warszawskich korkach procentuje i bez większych problemów wyjeżdżamy z miasta w kierunku gór. Konkretnie naszym celem jest miasteczko Villanova Monteleone. Droga od samego Alghero jest przepiękna – serpentyny, ciasne zakręty, równiuteńki jak stół i bardzo przyczepny asfalt, zerowy ruch i przepiękne widoki na miasto i wybrzeże. Jednym słowem raj motocyklisty, a nasz czerwony szatan sprawuje się doskonale – silniczek 200 ccm warczy rozkosznie, ale daje radę z naszą dwójką na pokładzie nawet na stromych podjazdach, opony świetnie trzymają na winklach a w razie potrzeby hamulce (tarcza z przodu, tarcza z tyłu) bez problemy zatrzymują skuter w miejscu. Do Villanovej docieramy po jakichś 45 minutach jazdy z przerwami na sesje zdjęciowe..:) Samo miasteczko ma coś z filmów Lyncha – odnosimy wrażenie, że poza naszą dwójką nikogo tu nie ma. To oczywiście wina pory, którą wybraliśmy na jego zwiedzanie – akurat trwa sjesta i wszyscy chowają się przed upałem w domach. Właśnie, pisałem, że jest gorąco? No to jest, jakieś 40C przy czym skwar jest zdecydowanie większy tu w górach (jesteśmy na jakichś 300-400 m n.p.m.) niż na dole w Alghero. Włóczymy się parę minut po miasteczku, cykamy foty i jedziemy dalej. Już na wyjeździe z miasteczka mijamy skręt na cmentarz i przypominam sobie, że podobno wart on jest odwiedzenia, więc zawracamy i parkujemy przy cmentarnej bramie. Cmentarz piękny – ogrodzony wysokim kamiennym murem, zacieniony wiekowymi cyprysami skrywa pomniki będące same w sobie architektonicznymi dziełami sztuki. Spędzamy tam kilkanaście minut – również z powodu panującego tu cienia.
Z cmentarnych murów dostrzegamy jakieś jezioro w dolinie i postanawiamy do niego jechać – jest to jezioro Lago di Temo. Zjeżdżamy więc serpentynami i zawijakami na drugą stronę góry, którą dopiero co zdobyliśmy. Przez następne 30 minut jazdy mijamy jeden samochód i dwa motocykle. Aprilia składa się w zakręty coraz lepiej, zabawa jest przednia. Okazuje się, że samo jezioro nie jest żadną atrakcją – jest to jedynie zapasowy zbiornik wody, której niedobory nękają Sardyńczyków, otoczone jest siatką, nie ma plaż, pomostów czy nawet jakichś punktów widokowych. Jednak powyżej jeziora dostrzegamy na stromym wzgórzu miasto Monteleone Rocca Doria, a po chwili widzimy kierunkowskaz, że tam mieszczą się ruiny zamku. Wijące się na stromym zboczu serpentyny nie napawają Ani entuzjazmem, mnie wręcz przeciwnie – dodają energii. Serpentyny są tak ciasne, że nawracać trzeba na minimalnej prędkości bo nie da się tak złożyć motocykla, żeby je normalnie przejechać. Wreszcie dojeżdżamy do miasta a po chwili do ruin zamku. Hmm… no w sumie nie kłamali, przecież miały być ruiny. Okazują się one kupą kamieni, jedyne widoczne ślady po zamku to zaznaczone fundamenty murów i jeden ocalały otwór okienny (czy raczej piwniczny). W sumie biletów nie było, to i tak nieźle. Wracamy się do miasteczka, a tam oczywiście bezludzie, jedna ładna uliczka, kolorowy ogród przy kościele i …BMW R1200 GS na włoskich blachach. Kilka fotek i spadamy stąd, bo upał jakby przybrał na sile – wrażenie jakby wsadzić głowę do piekarnika z termo obiegiem.
Powrotne serpentyny znowu przysparzają mi banana na twarzy. Wracany się do Villanova Monteleone po czym decydujemy się wracać inną drogą, więc zjeżdżamy bezpośrednio w kierunku wybrzeża, żeby dotrzeć do widokowej szosy łączącej Bosa i Oristano, a biegnącej wzdłuż wybrzeża. Zanim do niej docieramy mamy jeszcze masę pięknych widoków i rewelacyjnych zakrętów. Wreszcie docieramy do skrzyżowania – w lewo jest na Bosa, w prawo na Aghero. Jedziemy kilkanaście kilometrów wzdłuż wybrzeża – trasa przypomina trochę znaną z Chorwacji Jadranską Magsitralę, tylko góry trochę niższe. W pewnym momencie dostrzegamy drogowskaz na plażę, nie wiele myśląc skręcam i po chwili parkujemy skuter po krzakami dającymi cień.
Plaża okazuje się świetna – zlokalizowane w niewielkiej naturalnej zatoczce, ma jeden bar, kilkanaście parasoli i jest na niej w sumie może ze 40 osób. Rozkładamy się na leżakach, ja pod parasolem, bo na razie słońca mam dosyć, a po chwili chłodzimy się już w morzu. Rewelacja, morze jest spokojne więc udaje mi się nawet całkiem sporo popływać. Dzisiaj zamiast zimnego piwa mrożona kawa i woda mineralna. Trzy godziny lenistwa mijają błyskawicznie i mamy już 18:00, więc postanawiamy wracać do Alghero. Mamy raptem 12 km do miasta, więc dojeżdżamy do niego szybko, jeszcze tylko szybkie tankowanie na stacji benzynowej, szybki wyjazd z niej i … gleba. Pani w Peugeocie przede mną postanowiła nagle skręcić w lewo i stanęła w miejscu bez sygnalizowania manewru, ja z przyzwyczajenia nacisnąłem prawą klamkę zamiast lewej, przednie koło uśliznęło się i skuter leży na asfalcie a my stoimy obok. Na szczęście nawet się nie obiliśmy, więc szybko podniosłem skuter i śląc wyrazy serdecznego entuzjazmu dla włoskiego stylu jazdy tej niewiasty po chwili odjechaliśmy w swoją stronę. Tak dokładnie to nie wiedzieliśmy w którą stronę i chwilę jeszcze pobłądziliśmy zanim dojechaliśmy do głównej promenady Alghero i nią już bez problemów do naszej kwatery. Już pod kwaterą oglądam dokładnie skuter i z niedowierzaniem stwierdzam, że nie widać żadnych śladów upadku poza niewielką ryską na przednim błotniku. Odporny sprzęt. Ania zostaje, a ja szybko odprowadza skuter, żeby nie został mi na noc, bo nawet nie mielibyśmy go gdzie schować. Kontrola zwrotna choć drobiazgowa przechodzi bez problemowo i po chwili z żalem rozstaję się z czerwonym szatanem – chętnie spędziłbym więcej czasu na 2 kołach w Sardyni.
Wieczorem wreszcie na spokojnie zwiedzamy starówkę Alghero – piękne klasyczne stare miasto z wąskimi kamiennymi uliczkami i dużą ilością niewielkich kwadratowych placyków przypominam nam trochę Zadar, trochę Trogir. Szczególne wrażenie robią mury miejskie dochodzące do samej wody, szczytem muru poprowadzony jest chodnik spacerowy wzdłuż którego jest mnóstwo knajpek, klubów i restauracji. My zjadamy doskonałą pizzę w bardzo sympatycznym niewielkim lokalu „Piccolo Ristorante” w głębi starówki, gdzie kelner najpierw urywa korek w zamówionym winie, a potem jego część wylewa niemal na Anię zachlapując obrus. Na koniec był bardzo zaskoczony, że zdecydowaliśmy się dać mu napiwek… :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
MaG
Marcin Gałązkiewicz
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 68 wpisów68 5 komentarzy5 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.09.2011 - 18.09.2011
 
 
09.09.2010 - 19.09.2010
 
 
07.07.2010 - 25.07.2010