Geoblog.pl    MaG    Podróże    Moto Rumunia 2010    Ariuvederci Romania!
Zwiń mapę
2010
17
wrz

Ariuvederci Romania!

 
Węgry
Węgry, Hajdúszoboszló
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1262 km
 
Po śniadaniu krótki spacer nad brzegiem jeziora – woda piękna, ale syf pozostawiony na brzegu przez Rumunów już nie.

W końcu nadchodzi ta przykra chwila – pstrykamy pożegnalną fotkę naszej ekipy. Marek mając więcej czasu i krótszą drogę do domu rusza na południe Rumunii nad Dunaj, my kierujemy się na Węgry, konkretnie do Hajduszoboszlo. Jeszcze ostatnie 15 km przez góry i las do Huedin jest typowo rumuńskim odcinkiem, potem już gładki asfalt, szybkie łuki, ale i wytężony ruch tranzytowy trasy nr 1 biegnącej na Oradeę. Samo miasto mijamy obwodnicą – wiem, że ma piękną starówkę i ciekawy zamek, ale jej przemysłowe przedmieścia tak nas zniechęciły, że bez słowa rezygnujemy z wjeżdżania do miasta. Przed granicą węgierską stajemy na tankowanie świetnej rumuńskiej benzyny (opowieści o spalaniu mniejszym o 20% jak najbardziej potwierdzamy – tak gaźnikowa Afryka, jak i wtryskowy Vstrom paliły zdecydowanie mniej niż u nas) i przy okazji na kawę i naleśniki. Pogoda się psuje, pojawiają się pierwsze od tygodnia krople deszczu. Na granicy dzwoni do nas Marek dziękując Robsonowi, że w trakcie przedwyjazdowych przygotowań kazał mu zabrać drut metalowy. Gdzieś na naszej kultowej trasie przez Munti Apuseni zerwała mu się linka sprzęgła i tylko dzięki temu drutowi dał radę zjechać do wioski gdzie złapał zasięg GSM i wezwał Asistance, które wykupił tuż przed wyjazdem. Pytam czy mamy do niego wracać, albo czekać na granicy, ale mówi, że już jedzie po niego laweta, mają mu wymienić linkę (jak się potem okazało zrobili to aż w Cluj-Napoca) i on dalej pcha się na południe. Pozytywny wariat!

Węgry witają nas znowu nudnymi widokami płaskich przestrzeni, niewielkim ruchem i deszczem, który pada do samego Hajduszoboszlo. W mieście znajdujemy po dłuższym poszukiwaniu pensjonat z zamykanym podwórzem (nie było łatwo, bo wszyscy chcieli nam wynajmować co najmniej do niedzieli, a nie na jedną noc) i po szybkimi rozpakowaniu idziemy na słynne baseny termalne…
Cała nasza czwórka była mocno zdegustowana tą atrakcją – mieszczące się pod chmurką baseny miały w naszej subiektywnej ocenie za mało gorącą wodę, na głowę kapało, a na świeżo otworzony Aquapark pod dachem były osobne bilety o czym pan w kasie nam nic nie powiedział. Dziewczyny chwile ryzykują kąpiel w basenie pod dachem razem ze 100-latkami, ale po paru minutach rezygnują z tej scenerii niczym z filmu „Kokon” i przychodzą do nas, bo udało nam się z Robsonem znaleźć częściowo zadaszony basen z naprawdę ciepłą wodą. Wytrzymujemy w sumie jakieś 1,5h na tych „atrakcjach”, w końcu się zbieramy i biegiem lecimy do knajpy – typowo węgierskiej Csardy z opalanym drzewem piecem, świetną gulaszową i halaszlo oraz muzyką na żywo. Generalnie nikomu bym nie polecił Hajduszoboszlo – miasto zabudowane kilkupiętrowymi blokami w stylu realnego socjalizmu, bez jakiejś klimatycznej starówki, baseny takie sobie, zdecydowanie bardziej podoba mi się w Tatralandii na Słowacji, bo tutaj natłok tandety i kiczu ogromny. Wracając z knajpy kupujemy 2litry wina za 3PLN i przy nim siedzimy na kwaterze planując trasę na następny dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
MaG
Marcin Gałązkiewicz
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 68 wpisów68 5 komentarzy5 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.09.2011 - 18.09.2011
 
 
09.09.2010 - 19.09.2010
 
 
07.07.2010 - 25.07.2010