Geoblog.pl    MaG    Podróże    MotoMontenegro2011    Motocyklowy raj na ziemi czyli Durmitor...
Zwiń mapę
2011
09
wrz

Motocyklowy raj na ziemi czyli Durmitor...

 
Czarnogóra
Czarnogóra, Žabljak
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1055 km
 
Dzisiaj wycieczka, dla której właściwie tutaj przyjechałem, więc od rano niecierpliwie przebieram nogami. Jednak nie zrywamy się z rana i na spokojnie po śniadanku wsiadamy na nie objuczone bagażami motocykle. Pogoda przepiękna – błękit, słońce, o 10:00 jest już jakieś 22C i widać, że będzie rosło dalej.
Zaraz za Żabljakiem skręcamy w prawo w dróżkę na Trsa / Płużine. Po kilku kilometrach szczęki walą nam z hukiem o asfalt raz za razem.
Mamy wrażenie jakbyśmy wjechali naszymi motocyklami na Halę Gąsienicową i teraz z Murowańca kierujemy się na Kasprowy Wierch tylko, że… doskonałą wąską asfaltową dróżką. Przed przełęczą z widokiem na Sedlo (1907 m n.p.m.) zatrzymujemy się na kilka fot i przy okazji uiszczamy opłatę 2 EUR / osobę za wjazd na teren Parkuj Narodowego Durmitor. Tak, pozwalają wjechać motocyklem, samochodem czy czym tam wymyślicie na teren Patku Narodowego. Nie wiem jak długo takie liberalne podejście u nich potrwa, więc kto może niech korzysta jak najszybciej.
Co chwilę stajemy na foty, kręcimy filmy, nie możemy się odnaleźć w przepięknej wysokogórskiej scenerii. Cieszymy się jak dzieci z otaczających nas widoków, pustych przestrzeni i wspaniałą letnią pogodą. Po prostu raj…
Po drodze rozgrywamy krótkie zawody sportowe – rzut kaskiem do kosza…
To szaleństwo trwa jakieś 20-30 km, wreszcie docieramy do wioski Trsa, gdzie zatrzymujemy się w lokalnej knajpie, do której nas ściągnęła nas z drogi jej właścicielka. Przepyszna „neska” czyli kawa z mlekiem, naleśniki i omlety smakują jak u babci…
Po posiłku i kufelku piwa wąskimi asfaltowymi dróżkami docieramy do kanionu Pivy. Trudno byłoby powiedzieć, że jest mniej widokowy niż Durmitor…
Po drodze przejeżdżamy kilkanaście wykutych w skałach tuneli, w jednym z nich jest nawet charakterystyczne skrzyżowanie, obłęd…
W Pivie szybka wizyta w bankomacie i markecie i wracamy się drogą wzdłuż Pivskiego Jeziora w kierunku Scjepan Polje (BiH). Krętą drogą wiszącą nad rzeką, która co chwilę prowadzi przez krótki tunel, docieramy do zapory rzecznej, dzięki której powstało jezioro. Parkujemy pod znakiem „zakaz zatrzymywania” i robimy kilka fotek tuż obok znaku „zakaz fotografowania”, Zapora robi wrażenie – nie wiem czy większe ze względu na swoją wysokość czy opłakany stan techniczny, który sugeruje, że może nie jesteśmy w najbezpieczniejszym miejscu Czarnogóry.
Po chwili pojawia się dwóch smutnych panów w uniformach, którzy każą nam przepakować maszyny. Zwijamy się więc i jedziemy z powrotem kierując się na Niksic. Po drodze szukamy wypatrzonego na mapie skrótu do Żabljaka. Tzn. na mapie on jest do pewnego momentu, potem zanika, ale tłumaczymy sobie, że na pewno jest jakaś lokalna droga nie naniesiona na mapę.
Początki „skrótu” są obiecujące – wąskie asfalty wiją się w szerokiej dolinie rzecznej pośród pól, łąk i wiosek. Są owce, pasterze, psy pasterskie, jest malowniczo. Dalej zaczynają się schody…
Pierwsza obrana droga zmienia się w szutrową (fajnie), ale niestety zakręca z powrotem w kierunku głównej drogi na Niksic, wracamy się.
Druga kończy się leśną ścieżką prowadzącą na skraj kanionu rzecznego, skrót raczej dla paralotniarzy, motocyklem to nawet Travis Pastrana by nie dał rady przelecieć. Trzecia opcja też kończy się centralnie na łące prowadzącej do prywatnej chałupy.
Zrezygnowani, ale zadowoleni z włóczęgowania się, wracamy do głównej asfaltowej trasy na Niksic, by po chwili odbić na Savnik. Znowu mamy całą masę ciasnych zakrętów i serpentyn, do tego spory jak na Czarnogórę ruch, więc jest zabawa z wyprzedzaniem na serpentynach, super. Droga od Savnika do Żabljaka jest świeżo wybudowana i nawet nie mamy jej na mapie. Nowiutki, gładziutki asfalt, bardzo szybkie świetnie wyprofilowane zakręty i doskonała widoczność do przodu sprawia, że znowu czujemy się jak na torze motocyklowym. Zmęczenie znika i każdy ciśnie jak głupi. W pewnym momencie nieco nas spowalnia przechadzająca się po drodze krowa (tzn. „jeleń”  ), ale po chwili znowu pędzimy w zawrotnym tempie. Mało komfortowy jest miły skąd inąd zwyczaj Czarnogórców pozdrawiania nas mruganiem światłami – podświadomie spodziewamy się po takim pozdrowieniu patrolu Policji z suszarką i… w jednym miejscy nawet ich spotykamy, ale nawet nie unoszą suszarki w naszą stronę. Z uśmiechem pozdrawiam ich uniesioną lewą dłonią, nie ruszyli w pogoń…
Około 18:00 jesteśmy z powrotem w Żabljaku, za nami dzisiaj jedyne 200 km, które zajęły nam cały dzień, doskonały dzień należy dodać. Prosto z trasy podjeżdżamy do sprawdzonej karczmy z uśmiechniętym kelnerem i znowu rozpychamy swoje żołądki „stekiem Njeguseckim”, „mięsem po durmitorsku” czy „stekiem durmitorskim”, popijając to piwkiem.
Po 20:00 jesteśmy z powrotem na kempingu, dzisiaj ostatni wieczór na Kod Boce. Wieczorem w wiacie jest bardzo zimno i tym razem to nie my jesteśmy najgłośniejsi na kempingu, tylko niemieccy „szermierze”…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
MaG
Marcin Gałązkiewicz
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 68 wpisów68 5 komentarzy5 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.09.2011 - 18.09.2011
 
 
09.09.2010 - 19.09.2010
 
 
07.07.2010 - 25.07.2010